Przedpremierowo "Zac & Mia" A.J. Betts



Zac & Mia


Autor: A.J. Betts 
Tytuł oryginału: Zac and Mia
Seria: REAL LIFE 
Wydawnictwo: Feeria Young
Data wydania: 14 stycznia 2015
Gatunek: literatura młodzieżowa





Opis:

Wyobraź sobie, że masz 17 lat... i leżysz przez miesiąc w szpitalnej izolatce, dochodząc do siebie po przeszczepie szpiku. Masz białaczkę. Cały twój świat staje w miejscu. Na oddziale wokół ciebie są sami staruszkowie po sześćdziesiątce, którzy nie łapią nic z twojej rzeczywistości. Kiedy do pokoju obok trafia dziewczyna w twoim wieku, trudno się nią nie zainteresować...


Recenzja:


„W normalnym świecie "chory" znaczy przeziębienie. Ból głowy. Czerwone gardło. Ale w naszym świecie to coś innego.

A.J. Betts to australijska autorka książek dla młodzieży, uwielbiająca wycieczki rowerowe. Debiutowała w 2008 roku powieścią „Shutterspeed” (niewydaną w Polsce). Jej najnowszą i trzecią zarazem powieścią jest „Zac & Mia” – bestseller wydany w dwunastu krajach, zdobywający wiele nagród.

17-letni Zac zamiast korzystać z życia, chodzić do szkoły i spotykać się z przyjaciółmi – skazany jest na szpitalne łóżko, starszych ludzi oraz codzienne hektolitry nadziei na powrót do zdrowia. Chłopak choruje na białaczkę a jego statystyki przeżycia są bardzo małe. Zac jednak pogodził się z takim życiem i stara się walczyć z tym przeklętym rakiem. Wystarczy tylko, że niedawno przeszczepiony szpik się przyjmie a jego problemy się skończą... Przed nim miesiąc odizolowania od świata. Kto by się jednak spodziewał, że ze szpitala wyjdzie całkiem odmieniony? Gdy zbuntowana dziewczyna w jego wieku zajmuje pokój obok, zaczyna się między nimi rodzić nić porozumienia.  Ale czy ta więź przetrwa? W końcu pochodzą z dwóch różnych środowisk, mają zupełnie różne charaktery... i nie wiadomo, czy oboje przeżyją...


Mówi, że po raku człowiek staje się silniejszy. Nieprawda. Chrzani ci głowę. Daje ci swędzenie, którego nie można podrapać, i serce, które nie przestaje boleć.

Kiedy tylko przeczytałam zapowiedź i dopisek o porównaniu do „Gwiazd naszych wina” Johna Greena stwierdziłam, że muszę przeczytać tę powieść. Aczkolwiek miałam wielkie wątpliwości, czy to nie kolejna podróba i tandeta żywcem zerżnięta od Greena. W końcu wiele porównań do innych książek tak właśnie się kończy... Czy moje obawy były słuszne?

Fabuła powieści oczywiście skupia się na raku i jego przerażających skutkach. Autorka jednak odbiegła od schematu, jaki zastosował Green. Może książki wydają się podobne przez wzgląd na wątek choroby – lecz są to dwie różne historie oraz czterej różni bohaterowie. A.J. Betts pokazuje nam świat w którym każdy najmniejszy szczegół organizmu może być ważny, gdzie nawet krwinki muszą mieć odpowiednią liczbę... Gdzie wszystko zależy od cyfr, statystyk, matematyki... i naprawdę wielkiego szczęścia.

Źródło
Najbardziej spodobał mi się fakt, że wydarzenia rozgrywają się w Australii – osobiście chyba pierwszy raz czytam książkę młodzieżową w której to akcja toczy się w tym państwie. No i jeszcze fakt małej wioski i kangurów! Wprowadzało to fajny i niespotykany klimat, bo niewiele książek YA docenia farmy.

Pisarka ma naprawdę przyjemny w odbiorze styl i język. Młodzieżowe słownictwo w połączeniu ze statystykami internetowymi – naprawdę szybko i lekko się to czyta. Można również zauważyć, że A.J. Betts powoli zaczyna wyrabiać swój własny styl. W końcu to jej trzecia powieść.


Wszyscy jesteśmy maszerującymi krabami. Tyle różnych rzeczy już się od nas poodrywało.

Książka została podzielona na trzy części zatytułowane: „Zac”, „i”, „Mia”. W każdej z nich zmienia się narrator powieści – na początku jest nim Zac, później czytelnik ma do czynienia z naprzemienną narracją a na końcu "widzimy" wszystko z punktu widzenia Mii. Bardzo mi się to spodobało. Urozmaiciło lekturę i dodało jej zalet oraz możliwości spojrzenia na problem z dwóch różnych perspektyw.

Główny bohater – Zac – to postać, którą od razu polubiłam i naprawdę współczułam mu tej okropnej sytuacji. Aż serce się krajało, gdy tylko działo się coś niepokojącego, wtedy tylko dopingowałam, by wyszedł z tego cało... Cenię go za wyrazistość, odwagę, chęć niesienia pomocy i zachowanie dobrego humoru, mimo sytuacji w jakiej się znalazł.
Mia to natomiast naprawdę oryginalna i bardzo mocna kreacja tej powieści – jej charakter i osobowość to mieszanina cech tak skrajnych, co tylko dodaje jej oryginalności.
Tej pary bohaterów nie da się nie polubić! Już sam fakt, że ze sobą rozmawiają, pomagają sobie... w końcu to dwa skrajne środowiska – ona popularna w miejskiej szkole imprezowiczka, on uczynny chłopak z farmy. A tu proszę – można stworzyć tak niecodzienną parę!

Oczywiście jak można się domyślić – w powieści zetkniemy się z wątkiem romansu. Nie jest to jednak mdłe, czy nudne a książka to nie kolejne romansidło. Miłość się pojawia, ale jest raczej słodko-gorzkim dodatkiem do całości. W tej powieści prawie w ogóle nie ma scen miłosnych! Zaskoczyło mnie to – oczywiście na plus  tworząc niewinną i uroczą aurę wokół całej historii.


Gdy cały twój świat zostaje właśnie przemielony i ciśnięty na cztery wiatry, najlepszym, co możesz zrobić, jest zafiksowanie uwagi na czymś małym i niespodziewanym.

Autorka pokazuje nam raka u nastolatków, jak i u dorosłych. Widzimy skutki, problemy a także wielkie zmagania, by przeciwstawić się chorobie. Rak to nie przelewki – to wywrócenie świata do góry nogami i balansowania na cienkiej linii życia oraz śmierci. To bitwa, której nawet z najlepszą bronią nie jesteśmy w stanie wygrać, bo nie można przewidzieć dalszych skutków.

Mimo wątku z rakiem, książka ta jest ciepła w odbiorze. Możemy nawet się z nią ciutkę pośmiać. Niestety (albo stety) nie jest tak bardzo dramatyczna, na co w duch troszkę liczyłam. Nie wzrusza też do płaczu – ja osobiście miałam jeden moment, w którym uroniłam kilka łez (wyjawienie życzenia Zaca). Po jej skończeniu jednak można wysunąć kilka refleksji, pomyśleć i oczyścić myśli – spojrzeć na świat z innej perspektywy.

Lekka, ale zarazem smutna powieść, w której życie robi wiele niespodzianek. Polecam zapoznać się każdemu lubiącemu czytać książki młodzieżowe czy romanse. A porównanie do bestsellera Greena jest jak najbardziej na miejscu, choć to zupełnie dwie różne "pary kaloszy" i nie należy też tylko tym kierowa się przy wyborze pozycji. Nie umiałabym powiedzieć która lepsza – obie mają kilka wad, ale też i atutów...

Jeśli więc macie ochotę na słodko-gorzką historię o nadziei oraz nieustannej walce o życie – zachęcam do sięgnięcia, nie będziecie żałować. Może i wielkiego szału nie ma, ale lektura jest naprawdę bardzo dobra. 
W dniu premiery (a jest już za niecałe 5 dni) zachęcam na malutki spacer do księgarni ;)

Wyzwanie: 
Okładkowe Love


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:

25 komentarzy:

  1. Tak trochę po łepkach przejrzałam opinię i bardziej skupiłam się na twojej cenie, gdyż książka już czeka na półce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nigdy nie czytałam książki o chorobie nastolatków w sumie to w ogóle o chorobie. Oglądałam tylko Gwiazd naszych wina i nie podpasował mi no jakoś się nie podobał. Więc gdy kilka dni temu zobaczyłam opis książki skojarzyło mi się z Gwiazd naszych wina i jak dla mnie akurat to niezbyt dobrze. Ale jak dzisiaj widzę twoją recenzję to z ciekawości czytam. Przeczytałam całą i coś w niej jest co mnie przyciąga. W sumie wszystko pochwaliłaś więc mimo porównania do Gwiazd naszych wina ta pozycja wydaje się naprawdę interesująca. Tylko jak już pisałam jeszcze nie czytałam książek o takim wątku, więc na dłuższą metę nie wiem czy mi się spodoba. Teraz mam mętlik w głowie. Dodam jeszcze że oglądałam If I stay i bardzo mi się podobało. Mam zamiar przeczytać ale nie wiem do końca czy to ta sama tematyka co w tej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałam - to dwie różne historie, więc może ta bardziej Ci się spodoba niż GNW :)
      Książki o chorobach różnego rodzaju są ciężkie, ale jeśli widzi się w nich morał i to co autor chciał przekazać - są naprawdę ciekawą lekturą.

      Usuń
  3. Gwiazd naszych wina mnie rozczarowała, więc po tę książkę nie sięgnę. Nie wiem, czy przeżyję kolejny zawód książkowy ):

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nóż ta Ci się spodoba? W końcu to dwie różne bajki, mimo tego samego tematu...

      Usuń
  4. O! Choć tematyka chorób śmiertelnych wywołuje zazwyczaj na mojej skórze ciarki i potoki łez, to po przeczytaniu Gwiazd Naszych Wina byłam mile zaskoczona (owszem, potoki łez się pojawiły). Dlatego też z chęcią zobaczę coś w tym temacie :3 Zac & Mia na pewno przypadną mi do gustu ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też są zawsze łzy, ale te historie proszą się by je przeczytać i zrozumieć... :)

      Usuń
  5. Mnie ta książka zainteresowała już od pierwszej recenzji jaką miałam okazje przeczytać. Smutne powieści to coś dla mnie, nie boję się takiej tematyki, chociaż bardzo przeżywam każde tragiczne zakończenie, bo jestem wrażliwa. Pomimo tego ciągnie mnie do tego typu lietratury. Czasami wydaję mi się, że ja po prostu lubię cierpieć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno przeczytam, mam ją w planach!

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja właśnie przez porównanie do "Gwiazd naszych wina" jestem sceptycznie nastawiona do tej książki. Na razie i tak nie trafi w moje ręce, więc nie mam się co martwić. Nawet nie wiem, czy chcę ją przeczytać, bo okładka według mnie jest okropna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie okładka się podoba, zwłaszcza te żywe kolory wręcz neonowe - jakby to był znak "zauważ naszą chorobę!" :)

      Usuń
  8. Ja sobie odpuszczę tą pozycję. Fabuła książki jakoś nie przemawia do mnie, aby sięgnąć i przeczytać. Sama wiem coś na temat siedzenia i tułania się po szpitalach, więc tym razem na serio spasuję, bo mam szpitali, jak na razie dość, a wątpię, abym jeszcze raz w szpitalu nie wylądowała.

    OdpowiedzUsuń
  9. Intryguje mnie szczególnie te podzielenie na rozdziały i różne perspektywy narracji. Co prawda nie czytałam najbardziej znanej powieści Greena, tylko oglądałam film, ale myślę, że jak trafi mi się w ręce ta powieść, to z chęcią ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Ci się film spodobał, to pewnie i tę książkę polubisz :)

      Usuń
  10. Już niedługo sama ją pozna :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Książka już do mnie jedzie, więc nie mogę się doczekać, aż po nią sięgnę <3

    OdpowiedzUsuń
  12. tyle o tej książce słyszałam, że muszę ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej! Zostałaś nominowana do LBA Tag :) Więcej informacji na moim blogu:
    zakochana-w-czytaniu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Niezbyt podobają mi się te wszystkie porównania do "Gwiazd naszych wina", bo to książka jedyna w swoim rodzaju i porównywanie jej do czegokolwiek wydaje mi się po prostu śmieszne. Wątek raka nie jest przecież żadnym nowatorskim pomysłem i przed Greenem wielu autorów po niego sięgało. Chodzi chyba raczej o to, że do czasów Hazel i Gusa żadni bohaterowie nie byli nastolatkami i nie mieli tyle dystansu do swojej choroby. Po "Zac & Mia" bardzo chętnie sięgnę, chociażby po to aby przekonać się jak inny autor niż John Green poradził sobie z tym problemem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nienawidzę porównań do innych książek... bo to jak żerowanie na popularności i rzucanie cienia na powieść, którą się porównuje. Potem czytelnika patrzy pod jej pryzmatem, fani jednej książki sięgają bo myślą, że to będzie to samo i potem rzucają, że to albo złe bo identyczne albo złe bo nie podobne... No ale cóż

      Usuń