"Czerwone jak krew" Salla Simukka



Czerwone jak krew


Autor: Salla Simukka
Tytuł oryginału: Rosu ca sangele
Seria: Lumikki Andersson tom 1
Wydawnictwo: YA! 
Data wydania: 2 kwietnia 2014
Gatunek: kryminał, thriller, literatura młodzieżowa





Opis:

Pewnego dnia w szkolnej ciemni Lumikki znajduje dużą sumę pieniędzy. Na większości banknotów widnieją ślady krwi. Kto je tam zostawił? Co ma do ukrycia?

Okazuje się, że w sprawie maczało palce troje uczniów: córka policjanta Elisa, szkolny amant Tuukka i outsider Kasper. Wkrótce Lumikki zostaje wplątana w międzynarodową aferę, w którą zamieszani są rosyjscy gangsterzy i tajemniczy Biały Niedźwiedź.
W grze pozorów prowadzonej przez Lumikki stawką jest dobre imię, a może nawet życie jej przyjaciół.


Recenzja:


„Och, gdybym tak miała dziecko o skórze białej jak śnieg, wargach czerwonych jak krew, włosach czarnych jak hebanowe drzewo!

Salla Simukka debiutowała w 2002 roku książką „Kun enkelit katsovat muualle”. Międzynarodową sławę przyniosła jej jednak Trylogia o Lumikki Andersson, przez którą obecnie jest najpopularniejszą fińską autorką powieści dla młodzieży. Urodziła się i mieszka w Tampere – gdzie również rozgrywa się akcja wyżej wymienionej serii.

Dawno dawno temu urodziło się dziecko o cerze białej jak śnieg, wargach czerwonych jak krew i włosach czarnych jak hebanowe drzewo... Nazwano ją Śnieżką... Wybaczcie, chyba pomyliłam bajki a więc od początku...
Pewnego razu była sobie siedemnastoletnia uczennica liceum artystycznego – Lumikki tłumacząc imię z fińskiego brzmi ono Śnieżka. Niestety dziewczyna ani nie jest podobna do swojej imienniczki znanej nam z bajek z dzieciństwa, ani jej życie wcale nie wygląda baśniowo. Lumikki to trzymające się z dala od innych i mające złe przeżycia z przeszłości dziewczę. Zawsze skupiała się na dewizie, by trzymać się od wszystkiego, co jej nie dotyczy z daleka. Niestety... Jeden jedyny raz znalazła się tam gdzie nie trzeba, o nie tej porze co trzeba... I wpakowała się w niezłą aferę. Teraz musi udawać bajkową Śnieżkę i uciekać przed "łowcami", przy okazji nie dając sobie wyrwać serca. Ta historia jednak nie ma do zaoferowania księcia na białym koniu... Czy dziewczynie uda się wyjść z życiem z tej sytuacji a przy okazji rozwiązać kilka mrocznych zagadek?

„Była sobie raz dziewczynka, która nauczyła się bać... Bajki tak się nie zaczynają. Tak
Salla Simukka i jej dedykacja
dla polskich fanów.
<źródło>
zaczynają się inne, mroczniejsze opowieści.”

Zróbmy sobie retrospekcję z dnia premiery książki i kilku dni po jej nastąpieniu... kiedy to blogosfera huczała od pochwał na temat tej książki, jak niektórzy nie polecali lektury oraz jak wielu czytelników ją pokochało. Teraz wróćmy do teraźniejszości, gdzie... sytuacja nadal wygląda tak samo (?) Hmm... coś tu nie tak, też tak sądzicie? Alę dzięki tym wielu pochwałą i kilku ziarnom goryczy jeszcze bardziej byłam ciekawa, co do diaska jest w tej książce! Tak ja – osoba, która z kryminałem spotyka się po raz trzeci, a co to w ogóle skandynawski kryminał – zielonego pojęcia nie ma. Teraz czuje się jak w podstawówce, kiedy nie odrobiłam pracy domowej... Także to będzie zupełnie inny punkt widzenia.


Baśnie braci Grimm to po prostu klasyka – wszyscy je znamy, darzymy sentymentem i nadal o nich pamiętamy. Patrząc jednak na rozwój literatury, są one też "maszyną napędzającą" coraz to nowsze wersje znanych nam historii. I autorka postanowiła zaczerpnąć weny w ich twórczości. Tyle, że w „Czerwone jak krew” niewiele znajdziemy podobieństw do baśni o Królewnej Śnieżce.

Autorka poszła w zupełnie tylko sobie znanym kierunku, w którym to i może znajdziemy od czasu do czasu jakiś motyw z baśni – ale jest tu tego niewiele. Mamy za to trochę krwi, szemranych interesów, dużą ilość pieniędzy, morderstwo no i siedemnastoletnią dziewczynę w samym środku tego wszystkiego. Czekajcie, i ja mówiłam, że tu są motywy z baśni? Bo to kompletnie odbiega od realności. Alę dzięki temu połączeniu autorka tworzy baśniowy oraz magiczny klimat, przez który czytelnik zatapia się w lekturze. A to nie lada wyczyn, zwłaszcza, że autorka jest bardzo młoda!


„Nie ufaj nikomu, licz tylko na siebie. Sama podejmuj decyzje i ponoś konsekwencje.”

Odrabiając swą zaległą pracę domową muszę powiedzieć, że kryminał skandynawski to ciężki orzech do zgryzienia. Jednak z całą pewnością (przynajmniej moje źródła edukacyjne mi tak powiedziały) „Czerwone jak krew” zalicza się do tej kategorii. Ten specyficzny, łatwo wyczuwalny klimat wprost z północy, dzięki któremu można tak łatwo opisać zbrodnię. No i oczywiście "smaczek", po którym od razu można poznać kryminał skandynawski – pod płachtą intrygi i zbrodni, dotyka ona ważnych problemów np. społecznych, jak w tej akurat historii. Pani Simukka doskonale ukazuje nam bolesną prawdę – że wiele niby nam znanych osób, może okazać się zupełnie kimś innym – marionetką, która zrobi wszystko byleby tylko być bogatym lub sławnym. Jak to można być niepozornym i posiadać w zanadrzu tę mroczną maskę. Ot realia tego świata.

Muszę powiedzieć, że bardzo zaciekawiła mnie postać Lumikki – ochrzczonej córką Sherlocka Holmesa lub jego godną zastępczynią. Bohaterka jest dopracowana w każdym szczególe a to, że została obdarowana imieniem takiej a nie innej kreacji baśniowej – jeszcze bardziej dodaje uroku. Bystra i mądra dziewczyna, która wiele wycierpiała w młodości i zamiast – jak wiele bohaterek innych książek – płakać i użalać się, jaka to ona biedna i jak ją ten los pokarał, wyciąga wnioski i uczy się przetrwać w tym bezlitosnym życiu. A co ciekawe – cała książka oparta jest właśnie na tej dziewczynie, którą mamy szansę poznać bliżej dzięki retrospekcją. A żeby było jeszcze do śmiechu – to mimo, że wszystko skupia się na głównej bohaterce... po skończeniu książki nadal zadaje sobie pytanie: "To kim tak właściwie jest ta fińska Śnieżka, co?" Im bliżej końca jesteśmy – tym mniej znamy Lumikki. Nie mniej jednak 
polubiłam tę bohaterkę. 


„Jest w tobie część, której nikt nie zdoła dotknąć. To jesteś ty. Należysz tylko do siebie i nosisz w sobie cały wszechświat. Możesz być, kim tylko zapragniesz.”

Co urzekło mnie na samym początku, jeszcze zanim zajrzałam do wnętrza tej książki? – szata graficzna. Jest po prostu genialna! Niby tylko trzy kolory: czerwony, biały i czarny – już tutaj nawiązuje do wyglądu baśniowej Śnieżki – ale efekt cudowny! Do tego z jednej strony okładkę mamy gładką (nie wiem jak to precyzyjnie określić) a z drugiej jest śliska. A wnętrze? Jak przyniosłam książkę do szkoły to znajomi pytali, czy czytam jakiś dziennik – bo właśnie tak to wygląda – jak dziennik. Świetna robota, brawo dla grafika!

Skoro były same pieśni pochwalne, to teraz czas by oddać głos tej złej stronie lustra... Bo niby książka przyjemna, miła oraz ciekawa, ale swoje wady też ma.
Po pierwsze akcja rozegrana jest na przestrzeni 6 dni, co troszkę dziwne z faktu, że aż tyle zdążyło się wydarzyć – ale okej to pal licho, ważniejsze jest jednak to, że ok. 1/3 objętości książki skupia się na ostatnim, kulminacyjnym dniu. Nie wiem, może to cecha tego gatunku (jak pisałam wyżej, nie znam się), ale mnie ciut irytowało, że tak dużo rzeczy w jednym dniu może się wydarzyć...
No i cóż mimo naprawdę zaskakującej akcji na pierwszych kartach powieści, sam początek powieści czytałam ze znużeniem, tak jakoś dynamiki mi zabrakło. Ale im dalej – tym coraz lepiej. Choć czasami mogliśmy przewidzieć fabułę, niektórymi rzeczami autorka potrafiła zaskoczyć.

Moje pierwsze spotkanie z kryminałem skandynawskim okazało się naprawdę miłym i ciekawym przeżyciem, które pozostanie w mej pamięci. Mimo, że książka ma swoje wady, urzeka nas baśniową magią Śnieżki. Wplecenie tego pomysłu nadało pozycji unikalnego klimatu i pokazało, że autorka ma ciekawe pomysły. Tak się zastanawiam, czy bohaterka właśnie nie jest ciut jej odzwierciedleniem... ale to tylko gdybania ;)


Nie mniej lektury może za fenomenalniej nie uważam, ale za dobrą zdecydowanie tak. Zachęcam do zapoznania się z nią, nawet tych, którzy tak jak ja może nie mieli jeszcze styczności z takim gatunkiem. Ja osobiście nie mogę doczekać się kolejnej części i tego, co zaserwuje nam Pani Simukka!


Za książkę dziękuję wydawnictwu:

Czerwone jak krew | Białe jak śnieg | Czarne jak heban

10 komentarzy:

  1. Mam w planach, ciekawe jak to wyjdzie, oby mnie nie zanudziła przewidywalnością:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecę ją pewnej młodej osóbce:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z tobą, okładka jest genialna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę wreszcie po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. śwetna okładka, a i gatunek w moim stylu, więc nie mówię nie!
    Chciałam także poinformować, iż przeniosłam się na własną domenę: okiemMK.com i dodałam Ciebie do odwiedzanych blogów, by nic mi nie umknęło.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam ostatnio - bardzo pięknie to wygląda teraz :) No i bardzo mi miło ^^

      Usuń
  6. Okładka ma coś w sobie. ;) Lubię kryminały, więc mam nadzieję, że po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń