[PRZEDPREMIEROWO] "Wyścig" Jenny Martin



Wyścig


Autor: Jenny Martin 
Tytuł oryginału: Tracked 
Seria: Tracked tom 1
Wydawnictwo: Akurat
Premiera: 13 kwietnia 2016
Gatunek: science-fiction





Opis:

Na kontrolowanej przez korporacje planecie Castra uliczne wyścigi samochodowe to nie tylko dochodowa rozrywka, ale i walka o znacznie wyższą, polityczną stawkę. 17-letnia Phoebe van Zant należy do najlepszych kierowców w stawce, nic więc dziwnego, że każdy chciałby ją widzieć w swoim zespole. Dziewczyna musi się dobrze zastanowić nad wyborem, ale decyzji nie ułatwiają jej ani sercowe rozterki, ani świadomość, że każdy nierozważny krok może doprowadzić do kosmicznej wojny. Czy młoda bohaterka poradzi sobie w skorumpowanym świecie międzyplanetarnej polityki? 



Recenzja:

Ściskam mocniej kierownicę i skręcam ostro przed linią mety. Wykonuję serię piruetów na asfalcie. Wiruję i wiruję, ale mam pełną kontrolę. To mój taniec zwycięstwa.

Jenny Martin jest bibliotekarką a w wolnych chwilach gra na gitarze elektrycznej. Jej debiutem literackim jest wspominany właśnie „Wyścig”. Aktualnie za miesiąc za granicą ma się ukazać drugi tom serii.

Przenieśmy się na planetę o wiele mil oddaloną od Ziemi... Castra – pustynny świat, rządzony przez sześć ogromnych korporacji. Podział ludzi jest prosty: są Sixerzy (bogaci ludzie, których stać na wszystko), Patrol i reszta społeczeństwa, która chwyta się brzytwy, by utrzymać rodzinę. Każdy na tej planecie wie, że najlepszym zyskiem są wyścigi uliczne. Główna bohaterka – Phee – jest jednym z najwybitniejszych kierowców a jej uzależnienie od odczuwania prędkości, ciągnie ją i jej przyjaciela Bear'a – jej pilota – w wir korporacyjnych wyścigów, których stawką jest nie tylko wygrana a życie jej najbliższych. Dziewczyna wkracza do świata zatrutego władzą, pieniędzmi oraz wpływami. Niedługo potem odkrywa wiele tajemnic, których ujawnienie wiąże się z niebezpieczeństwem a ich zatajenie... zrujnuje świat. Który tor wybierze dziewczyna? Zaryzykuje czy będzie potulna?

Opony piszczą, ale trzymają się toru. Wyjeżdżam na następną prostą. Serce mi wali, w całym ciele rozlewa się uniesienie, promieniuje od kręgosłupa, aż staję się nieważka, jak śmiech. Właśnie dla takich chwil jestem stworzona. Nieważne, dobra czy za, ta chwila to moje dziedzictwo.

Wystarczyło tylko jedno zdanie z opisu książki, bym jej zapragnęła całym serduchem: „Zapierające dech w piersi połączenie „Gwiezdnych wojen” z „Szybkimi i wściekłymi””. Uwielbiam „Fast and furious” – filmy z tej serii są na piedestale i każdy z nich obejrzałam kilkadziesiąt razy. Więc jako fanka nie przechodzę obojętnie obok takich porównań! Dlatego, jak tylko książka do mnie przybyła, cały świat przestał się liczyć (dosłownie).

Autorka otwiera przed nami dystopijny świat, w którym wyścigi nie rozgrywają się tylko na torze, ale i poza nim – walka toczy się o władzę i jak największe wpływy. Nie ma interesu w martwieniu się o ludzi, ważne by być jak najwyżej w hierarchii – kto ma najwięcej pieniędzy, kontroluję resztę.

Tytuł może i nasuwa nam na myśl, że to książka o wyścigach samochodowych, ale wbrew pozorom na całe 400 stron, odbywają się 4 wyścigi. Według mnie nazwa ma ukryte znaczenie, bo tytułowy wyścig to nie tylko zawody, ale i walka o życie, zemstę oraz miłość. Jak dla mnie – genialnie połączenie wielu motywów w jedną myśl przewodnią.

Jenny Martin ma tak lekki i barwny język, że nie pozostaje nic innego jak spijać ze stron każde słowo. Bardzo mi się podobało kreatywne wybrnięcie z przekleństw – zamiast „ku***” itp były takie wyrażenia jak „rdza”, „pordzewiało”, czy „sap” (rodzaj narkotyku). Tak mi się spodobała ta „rdza”, że sama zaczęłam stosować tego wyrażenia w swoich wypowiedziach. Miny znajomych były typu „skąd tyś się urwała?”... ale nie minęła chwila i ich zaraziłam tym powiedzonkiem.


„Mogłam pędzić, ale nie mogłam biec. Mogłam żyć, ale nie oddychać.”

Główna bohaterka to jak dla mnie strzał w dziesiątkę – charyzmatyczna, z ikrą, nie bojąca się ryzyka i w dodatku z nałogiem prędkości w krwi! 17-latka, która ma talent i prowadzi jak nie jeden zawodowiec. Mi osobiście zaimponowała. 
No i jest jeszcze... Cash! Pokochałam go od pierwszego słowa! Z charakterem buntownika oraz błyskiem tajemnicy w oku... no a do tego książę! Sami więc rozumiecie te ochy i achy.
Zaintrygowała mnie również kreacja James'a – przedstawionego jako poddańczego Sixtera, robiącego wszystko dla swojego "pana" a jednak na późniejszych stronach okazuje się, że nasz osąd już nie jest taki pewny. W sumie niczego nie jesteśmy pewni w tej historii.

W powieści pojawia się wątek miłosny. Nawet po okładce możemy się domyślić, że mamy do czynienia z trójkątem. Ja jednak tak bardzo nie odczuwałam tej frustracji, która zazwyczaj towarzyszy czytelnikowi, przy rozterkach głównej bohaterki. Pisarka zgrabnie potrafiła to przedstawić tak, że ogólnie cały wątek nie był ważniejszą cegłą całej konstrukcji. 

Zdecydowanie autorka wiedziała, jak dobrze to wszystko rozegrać, by czytelnik nie był ani na minutę znudzony – wręcz przeciwnie, by czuł się jak na prawdziwym wyścigu, w którym jego noga była cały czas na gazie a ciało wbite w siedzenie. W tej powieści nie ma czasu na wytchnienie! Każda strona jest jak ostry zakręt którego nie widać – niespodzianką, która tylko dodaje tajemnic oraz intryg. A nie powiem – pisarka nieźle to wszystko utkała, tak by wszystko okazało się tykającą bombą.

„Uwielbiałam tę chwilę, ten ułamek sekundy, gdy moje ciało szarpie się w pasach, gdy odpalam pierwszy dopalacz.”

Porównanie książki jako połączenie „Gwiezdnych wojen” oraz „Szybkich i wściekłych” to według mnie bardzo trafne określenie, ale jednocześnie czytelnik spotyka się tutaj z inną rzeczywistością, niż mógłby sobie po tym porównaniu wyobrazić. Może i motywy są zaczerpnięte – statki kosmiczne, kosmiczna wojna, planety, wyścigi, samochody... Pisarka wspięła się jednak wyżej i tylko musnęła z tych dwóch bestsellerowych serii. Wyciągnęła kwintesencję i wymodelowała swój własny obraz, który postanowiła przekazać czytelnikom. Jak na debiut – taki manewr był godny dojrzałego pisarza.

Och, co ja więcej mogę napisać? Jestem pod ogromnym zachwytem nad tą książką i emocjami, jakie towarzyszyły mi aż do jej końca! Wprost nie mogę się doczekać drugiego tomu! 
Jeśli jednak miałabym wymieniać jakieś mankamenty powieści... to ewentualnie mogę się doczepić do zakończenia (żeby nie było samego wzdychania). Czułam się, jakby autorka przez całą powieść trzymała nogę na pełnym gazie, ale przy końcu nagle wcisnęła hamulec i zatrzymała się kilka centymetrów przed metą. Zakończenie było takie... bez fajerwerków. Jakby jazda bez trzymanki nagle zamieniła się w spoglądanie w niebo i wzdychanie. Wiecie... na finiszu spodziewa się raczej mocniejszego depnięcia a nie zwolnienia i pozostawienia obietnicy. Ale może to było celowe?

Z pewnością polecam tę powieść fanom wyścigów czy też galaktycznych historii, nie mniej każdy, kto lubi science fiction czy typową fantastykę pewnie znajdzie coś w tej powieści dla siebie. Zaryzykowałabym nawet stwierdzeniem, że czytelnicy mający dość zwykłych szablonowych fantasy – mogą spokojnie sięgnąć i się nie zawieść. 

Pokochałam tę powieść, bohaterów i całą kosmiczną otoczkę, którą autorka stworzyła. Jest co czytać!

Tu macie taką tematyczną nutkę xD

Za możliwość przedpremierowego przeczytania książki dziękuję portalowi:

Wyścig | Marked | ?

3 komentarze:

  1. Muszę przeczytać tą książkę, coraz częściej o niej słyszę i za każdym razem od razu wchodzę na stronę księgarni. Zapowiada się ciekawie i myślę, że trafiłaby w mój gust.

    Pozdrawiam!
    http://myfantasticbooksworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesująca tematyka, taki powiew świeżości na rynku wydawniczym, ale jakoś mnie nie przekonuje. Chyba zwyczajnie nie mój typ :)

    http://nieuleczalna-bibliofilka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń